Start w tegorocznym GOSKu był jedną z kilku nowości, które
zaplanowałem sobie na ten sezon. Dotychczas startowałem w naszych regionalnych
pucharach w najtrudniejszych kategoriach z różnym skutkiem, ale z tego co
słyszałem i czytałem Puchar Polski InO (PP) jest czymś bardziej wymagającym.
Baza przywitała mnie trochę senną atmosferą. Na początku zameldowanie
się w sekretariacie, odebranie świadczeń i co ważniejsze mapka z miejscami i godzinami startów.
Na miejscu było już paru znajomych, a po niedługim czasie pojawiły się kolejne znane
mi osoby. Wszystko rozpoczęło się podsumowaniem zeszłego roku, w części
regionalnej też miałem swój symboliczny udział ;) Następnie oficjalne
rozpoczęcie i krótka odprawa. Pierwsze wrażenia były takie, że całe towarzystwo
jest dość specyficzne, jak to bywa na tego typu wydarzeniach, i zna się dość
dobrze. Niemiłą niespodzianką było opóźnienie etapu nocnego, zapowiadał się długi
dzień. Niestety okazało się, że mój zespół ma jedną z ostatnich minut startowych
– 87 minutę, oczywiście kategoria TS.
Właśnie, zespół, bo nie startowałem samemu jak to zwykle
bywało, ale razem Z Tomkiem chcieliśmy zawalczyć o
miejsce w pierwszej 20-tce (na 42 zespoły). Tomek na swoje szczęście spóźnił się
na rozpoczęcie przez co krócej czekał na nasz start, ale i tak, podobnie jak
niejedna osoba z późną minutą startową, zdążył się jeszcze wynudzić.
I etap startował spod obwodnicy, dzięki pomocy przedstawicielek
znanej SKPT-owskiej familii P. z Chwarzna dotarliśmy cało i szczęśliwie do celu, ale
nie obyło się bez niespodzianki ;) Na miejscu chwila czekania i start. Początki
są oczywiście zawsze takie same, czyli czytanie mapy i próba złapania kontaktu
z mapą, terenem oraz mapy z terenem. Cała mapa opierała się na niepełnych
fragmentach oraz jednej linii nieobowiązkowego przejścia, w tym wypadku dróg, z
zaznaczonymi punktami przecięcia ze wspomnianymi fragmentami. Należało iść drogą i w odpowiednich miejscach szukać pasujących fragmentów mapy. Pierwsze punkty
były do ogarnięcia, dlatego w okolicach 6-7 PK dogoniliśmy sporą grupę osób. Tomek
radził sobie dość dobrze i wspólnymi siłami szło nam całkiem dobrze. Niestety w
połowie trasy zaczęły się problemy, bo jak się później okazało niektóre kropki
były wykorzystane podwójnie, a niektóre w ogóle. Schody, którym nie podołaliśmy,
zapewniły nam kiepski wynik na koniec tego etapu i miejsce w końcówce tabeli. Po takim etapie mogło być już tylko lepiej.
|
Mapa I etapu (http://pkino.gdansk.pttk.pl/) |
II etap poprzedzony był krótką przerwą na regenerację, ale i
tak można było porządnie zmarznąć. Dostaliśmy mapę, dwukrotnie przeczytałem
informację od budowniczego, zrozumiałem koncepcję i dopasowałem nawet
parę fragmentów do siebie. Tomek miał większe problemy, których nie zdążył ogarnąć
aż do mety etapu. Bez problemu udało się dopasować większość fragmentów z
drugiej połowy trasy, jednak większym problemem był początek. Bardzo pomocne
okazały się wskazówki budowniczego i plan mapy z drożnią, dlatego wybraliśmy pewniejszą,
okrężną opcję. Największym problemem było rozszyfrowanie oznaczenia czegoś co
okazało się nieistniejąca linią energetyczną. Dowiedzieliśmy się tego od
napotkanego znajomego, Maćka, który tylko upewnił nas w obranym kierunku. Reszta
etapu bez większej historii, w dwóch miejscach byliśmy blisko przypadkowego
minięcia PK. Na mecie etapu okazało się, że wyprzedziliśmy parę zespołów, co
było dobrą wiadomością w perspektywie zbliżającego się zachodu słońca.
|
Mapa II etapu (http://pkino.gdansk.pttk.pl/) |
III etap był dość przyjemny, nie było tu zbyt dużych
kombinacji z mapą trzeba było uważnie i szybko iść po drodze, zgarniać punkty z LOP i w
odpowiednich miejscach (przy kamieniach i krzyżykach) dopasować pasujące na
miejscu fragmenty mapy. Etap był dość szybki, trochę chodzenia w tę i z powrotem, całe szczęście Tomek odzyskał
przytomność ;) bo inaczej mogłoby być kiepsko. Najpoważniejszy błąd to wpisanie
głupiego BPK, ale generalnie poszło nie najgorzej – poniżej 200 punktów karnych.
|
Mapa III etapu - awers (http://pkino.gdansk.pttk.pl/) |
|
Mapa III etapu - rewers (http://pkino.gdansk.pttk.pl/) |
Przed etapami nocnymi było parę godzin przerwy, którą
zarówno Tomek z resztą SKPT-owskich znajomych jak i ja spędziliśmy dość owocnie. Po
powrocie pojawiły się wyniki etapów dziennych i tu miłym zaskoczeniem było dobre,
II miejsce na II etapie. W tym momencie poczułem się usatysfakcjonowany ;D
IV etap był etapem nocnym, dlatego można było oczekiwać
łatwiejszej mapy. Tomek był już nieco zmęczony, wcale się mu nie dziwię, bo po
tylu godzinach w lesie jednego dnia z łamigłówkami jest to usprawiedliwione.
Mapa została przez nas źle rozpracowana, bo na początku nie szukaliśmy części wspólnych
fragmentów, które były w innych skalach. Na usprawiedliwienie dodam, że było dość
zimno. Z moim entuzjazmem do chodzenia po poziomicach, odrobiną szczęścia i
azymutów na oko udało się odnaleźć większość PK, ale pod koniec zaczęło nam się
śpieszyć do bazy i odpuściliśmy sobie jeden pewny PK ominięty przy starcie.
Całość zakończyła się w okolicach 2:00, wiec nie ma się co dziwić, że obaj mieliśmy
dość kombinacji z mapą. To była najwyższa pora żeby wracać do domu, w końcu to
miała być przyjemność.
|
Mapa IV etapu (http://pkino.gdansk.pttk.pl/) |
Co mogę napisać na podsumowanie? Przede wszystkim jestem
bogatszy o nowe doświadczenia z kombinowanymi mapami, a Puchar Polski okazał
się być wcale nie taki straszny. Ustalony cel, czyli miejsce w pierwszej
20-tce, był realny i dlatego udało się go osiągnąć. Ogólnie start edukacyjny z przytupem
na II etapie. Nie wiem tylko czy Tomek nie zraził się do tego typu łamigłówek.
Niemiłą niespodzianką były opóźnienia w publikacji wyników w Internecie,
bo w bazie były one dostępne dość szybko.