środa, 30 marca 2022

Podziemne atrakcje Dolnego Śląska - kopalnia Nowa Ruda

Wspominałem już w jednym z wcześniejszych wpisów o specyfice wydobycia węgla kamiennego w okolicy Ludwikowic, gdzie wspominałem o jednej z katastrof górniczych. Złoża w niedalekiej Nowej Rudzie charakteryzowały się podobnymi zagrożeniami.

Historia górnictwa węgla kamiennego w tym miejscu sięga XVIII wieku. Początkowo eksploatowano złoża dostępne z powierzchni, jednak wraz z upływem czasu sięgano po głębsze i trudniej dostępne pokłady. Struktura samej kopalni też podlegała zmianom, ponieważ w latach 40-tych XX wieku została połączona z kopalniami Przygórze i Jan, by później w latach 70-tych podzielić ją na kopalnie Nowa Ruda oraz Słupiec. Kopalnia Nowa Ruda została zamknięta w 1992 r, natomiast kopalnia Słupiec działała do 2000 roku. Na miejscu pierwszej z nich postanowiono jednak utworzyć muzeum, które stanowi interesującą atrakcję regionu.

Muzeum Górnictwa było jednym z pierwszych, które oferowało podziemną, górniczą trasę turystyczną. Niestety nie wiąże się z tym zjazd pod powierzchnię pionowym szybem, a wejście wgłęb masywu górskiego. W tego typu miejscach ważną rzeczą jest przewodnik grupy i sposób w jaki jest w stanie opowiedzieć o kopalni. Zazwyczaj warto odwiedzać tego typu miejsca właśnie dla tych opowiadaczy historii i historyjek. Pewnie niektórych przejaskrawionych, ale to tylko dodaje kolorytu. Jedna z głównych atrakcji Muzeum jest kilkusetmetrowy przejazd kolejką górniczą. Czy warto odwiedzić tego typu miejsca? Z pewnością.

KWK Nowa Ruda - szyb Jan

poniedziałek, 28 marca 2022

Tajemnicza betonowa konstrukcja w lesie - Włodzicka Góra k. Świerków

Krótka wycieczka w górach nie musi oznaczać nudnej wycieczki. Większość polskich gór nie należy niestety do najbardziej widokowych i często dopiero w pobliżu szczytu można podziwiać interesujące widoki. Całe szczęście wędrówkę mogą nam umilić atrakcje napotkane po drodze, zazwyczaj są one związane z przyrodą. Inaczej sprawy mają się w Sudetach, a w szczególności w Górach Kamiennych, Wałbrzyskich i Sowich, gdzie oprócz przyrody w lesie można natrafić na przeróżne tajemnicze konstrukcje. W drodze ze Świerków na Włodzicką Górę można natrafić na zagadkową betonowa konstrukcję. Do czego mogła służyć? Najprawdopodobniej był to miejsce związane z kamieniołomem. Możliwe, że do gromadzenia, przeładowywania lub kruszenia materiału skalnego, ale do czego konkretnie i czy konstrukcja została ukończona? To ciężko dzisiaj stwierdzić. Jest to jednak zaskakujące urozmaicenie podczas wdrapywania się na punkt widokowy na Włodzickiej Górze.



sobota, 26 marca 2022

Budynek dawnej łaźni i markowni kopalni "Wacław"

Podziemna kopalnia węgla to dość skomplikowane przedsiębiorstwo albo raczej organizm. Najsłynniejsze są części podziemne, bo to tam było najniebezpieczniej i tam odbywało się fedrowanie, czyli urabianie węgla. Warto jednak wspomnieć o częściach naziemnych, na które oprócz efektownych wież szybowych i napędzających windy i przepompownie maszynowni, składają się także budynki socjalne. Nie inaczej było w kopalni "Wacław" w Ludwikowicach Śląskich - Miłkowie, do której trafiłem przypadkiem.

Historia kopalni Wacław, a w zasadzie Wenceslaus sięga końca XVIII wieku, kiedy to wspominane jest wydobycie węgla w Miłkowie. Tutejsze złoża były eksploatowane przez kolejne coraz to większe przedsiębiorstwa, które to musiały sięgać do coraz głębszych pokładów węgla. Wraz z rozwojem przemysłu zapotrzebowanie na węgiel rosło, wiec w związku z tym zwiększano jego wydobycie. Na przełomie XIX i XX wieku wybudowano w Miłkowie elektrownię na miał węglowy. Kulminacja wydobycia w kopalni przypadła na lata 20-te XX wieku kiedy to Niemcy po I wojnie światowej utracili na rzecz Polski dużą część złóż na Górnym Śląsku. Kopalnia była wtedy uznawana za jedną z nowocześniejszych w regionie, również pod względem bezpieczeństwa. Niestety specyfiką złóż w okolicach Nowej Rudy i Ludwikowic Śląskich jest duże zagrożenie wyrzutami dwutlenku węgla uwięzionego w pokładach węgla. Powodowało to wielokrotne wypadki w kopalni Wacław oraz innych w regionie. Najpotężniejsza katastrofa nastąpiła w 1930 r. w szybkie tejże kopalni w Jugowie kiedy to w wyniku niewielkiego wyrzutu dwutlenku nastąpiło osuniecie dużych pokładów i w konsekwencji uwolnienie większych ilości dwutlenku, który to doprowadził do śmierci 151 górników.

Katastrofa pogrążyła kopalnię, która zaprzestała działalności do 1933 roku, kiedy to dochodząca do władzy NSDAP spowodowała jej ponowne otwarcie. Wydobycie węgla nie trwało jednak zbyt długo bo już w 1939 r. ponownie zaprzestano wydobycia z powodu rozwijanej nieopodal fabryki materiałów wybuchowych DAG. Po wojnie tylko czasowo wznawiano wydobycie w najpłytszych pokładach węgla. W późniejszych latach pomysł na wznowienie wydobycia wracał co najmniej kilkukrotnie, jednak żadne z tych planów nie zostały zrealizowane.

Pozostałością po kopalni w Miłkowie są jednak budynki naziemne. Elektrownia jest w opłakanym stanie i zwiedzanie jej grozi niebezpieczeństwem. Inaczej ma się sprawa dawnymi łaźniami i markownią. Łaźnie były bardzo ważnym elementem kopalni, ponieważ praca przy węglu powodowała bardzo duże zapylenie. Markownia natomiast była to część systemu BHP, ponieważ każdy górnik przed zjazdem po ziemie otrzymywał mark, czyli znacznik kontrolny z numerem. Po markach wiedziano czy wszyscy wyjechali na powierzchnię oraz także, co gorsza, identyfikowano zwłoki. Zachowany tuz przy drodze budynek w ostatnich latach zmienił jednak przeznaczenie i był zakładem poligraficznym i/lub zakładem produkującym słodycze, po którym zostało wiele interesujących pamiątek i fotogenicznych pomieszczeń.

Budynek dawnej elektrowni

Dawna łaźnia i markownia






Może był to zakład produkujący słodycze?


czwartek, 24 marca 2022

Budynek dawnego szpitala na Dolnym Śląsku

Czasami tak bywa, że niektóre budynki, mimo że całkiem niedawno przezywały lata swojej świetności popadają w zapomnienie. Nie inaczej było w pewnym mieście na Dolnym Śląsku, gdzie w latach 80-tych XX wieku postanowiono zaadaptować na szpital budynek dawnego sanatorium znajdujący się na obrzeżach miasta. Budowa nowej jednostki napotykała kolejne problemy i dopiero w latach 90-tych. rozpoczęto przenoszenie oddziałów ze starego szpitala do nowej placówki. Proces zakończono w I dziesięcioleciu XXI wieku i prawdopodobnie od tego czasu opisywany budynek stoi pusty. Wewnątrz oczywiście brakuje wyposażenia, które zostało przeniesione do nowego szpitala, jednak łatwo rozpoznać zastosowanie niejednego z pomieszczeń. Szczególną uwagę zwracają dawne sale operacyjne, kaplica oraz oddział dziecięcy z malowidłami na ścianach. Odwiedzenie tego miejsca było interesującym przeżyciem.

Natura wdziera się gdzie tylko może


Sale operacyjne

Dawna kaplica(?)

wtorek, 22 marca 2022

Kościół Pokoju w Świdnicy - pamiątka po wojnie 30-letniej?

XVI i XVII wiek w Europie Zachodniej to okres sporych zawirowań militarnych jak i religijnych. Kolejne pokoje i następujące po nich konflikty zbrojne były pokłosiem pojawienia się reformacji jak i próbą zmiany układu sił między mocarstwami, jak i krajami do tego tytułu aspirującymi. Ważnym epizodem w historii Europy jest wojna trzydziestoletnia, która miała miejsce w latach 1618-1648. Była ona podzielona na kilka etapów, jednak ostatecznie objęła swoim działaniem państwo Habsburgów austriackich, Francje, Hiszpanię, Niderlandy, Danię, Szwecję, Czechy, Polskę oraz większość państw niemieckich. Zakończyła się ona podpisaniem pokoju westfalskiego w 1648 roku, który zmienił układ sił w Europie. Na mocy tego samego pokoju na terenie dzisiejszego Dolnego Śląska protestantom przywrócono część praw. Jednym z nich była możliwość budowy świątyń, jednak pod pewnymi warunkami. Świątynie miały być wybudowane w rok, z użyciem nietrwałych materiałów (drewno, słoma, glina) poza murami miejskimi oraz nie mogły posiadać wieży. Na terenie dzisiejszej Polski wybudowano 3 świątynie w Świdnicy, Głogowie i Jaworze.

Świątynia Pokoju w Świdnicy imponuje już na samym wstępie swoim rozmiarem, aż trudno uwierzyć że tak duży budynek jest konstrukcji szachulcowej, czyli opiera się na drewnianym szkielecie. Wewnątrz znajduje się kilka kondygnacji, które pozwalają uzyskać imponującą powierzchnię ponad 1000 metrów kwadratowych. Wewnątrz, na kilku piętrach mogło się pomieścić około 7000 wiernych. Jeżeli chodzi o wyposażenie i zdobienia, to najbardziej interesujące są malowidła ścienne z motywami biblijnymi. Świątynia jest wspaniałym przykładem stylu barokowego i jest wpisana na listę dziedzictwa UNESCO.

Czy kościół jest pamiątka po wojnie 30-letniej? Oczywiście, że nie. Ograniczenia praw protestantów zostały wprowadzone jeszcze przed jej wybuchem lub w jej początkowej fazie, a sama świątynia nie ma nic wspólnego z działaniami wojennymi, jednak gdyby nie kończące wojnę rokowania pokojowe mogła by w ogóle nie powstać lub zaistnieć w innej formie. Kto wie czy wtedy byłaby aż tak unikatowym i interesującym budynkiem?



niedziela, 20 marca 2022

Dawny browar w Sobótce-Górce

Opuszczone miejsca po dawnych fabrykach, czy nawet budynki mieszkalne to podróżników odkrywców. W dzisiejszych czasach mało jest nieznanych miejsc, a właśnie urbex jest łatwym sposobem, aby poczuć się przynajmniej częściowo jak odkrywca. Dzieje się tak, dlatego że takie miejsca trzeba po pierwsze znaleźć i nie zawsze jest to łatwe zadanie, ponieważ z powodu wandali umiejscowienie tego typu atrakcji nie jest wszem i wobec rozgłaszane. Drugą kwestią jest odkrywanie nieznanego. Dla mnie każde wejście wiąże się z odkrywaniem przeznaczenia tego miejsca, pozostałości po dawnej świetności budynku oraz odkrywaniu tego jak te miejsce wygląda dzisiaj, gdzie powoli wkracza natura lub inni ludzie. Trzecim zagadnieniem, pewnie najbardziej podnoszącym ciśnienie jest niewątpliwie legalność tego typu odwiedzin. Jeżeli tylko stosuje się do podstawowej zasady nie ingerowania, nie niszczenia czegokolwiek to sumienie ma się czyste, jednak dla służb pilnujących niektóre miejsca sprawa wygląda inaczej. Ostatnim zagadnieniem jest bezpieczeństwo, które także podnosi adrenalinę w tego typu miejscach. Opuszczone budynki są często w złym stanie technicznym i chodzenie po nich musi być wykonywane z rozwagą i z zachowaniem zdrowego rozsądku, co nie oznacza że nie mogą się zdarzyć niespodzianki. Między innymi te powody doprowadziły mnie do Sobótki-Górki do dawnych zabudowań browaru.

Browar Sobótka-Górka został założony w 1817 r. przez Ernsta von Luttvitza. Nabył on dobra w Górce zaledwie kilka lat wcześniej, przejęte w ramach sekularyzacji dóbr kościelnych w Prusach. Aż do 1997 r., kiedy to zaprzestano jego działalności, browar przechodził kolejne modernizacje i rozbudowy. W okresie po II wojnie światowej działał dość prężnie aż do lat 90-tych, kiedy to nagle zaprzestano produkcji piwa. Decyzja była spowodowana dużą konkurencją większych browarów.

Sam browar jest interesującym założeniem. W pierwszym momencie uwagę przykuwa komin i ceglany budynek główny, niestety aktualnie mocno ogołocony. Wewnątrz zachowało się kilka interesująco wyglądających pomieszczeń, w tym m.in. te po kadziach, jednak nie ma w nich wyposażenia. Większą atrakcją się niewątpliwie podziemia wraz z piwnicami do leżakowania piwa, które są całkiem sporych rozmiarów. Na terenie browaru widać, że natura powraca z miejsca przemysłowe. Czasem warto jest poczuć się jak odkrywca.



piątek, 18 marca 2022

Cmentarz ewangelicki w Wałach

Są takie miejscowości, w których odnosi się wrażenie że czas biegnie nieco wolniej, oddalone o co najmniej kilka kilometrów od innych wiosek, do których dojeżdża droga asfaltowa, lecz się tam kończy. Takie wrażenie odniosłem także wjeżdżając do miejscowości Wały w powiecie szczycieńskim. To prawda, było to jeszcze przed sezonem i większość domków letniskowych była pusta, ale reszta warunków została spełniona bez większych problemów.

Warto jednak cofnąć się dużo wcześniej, od czasów średniowiecza były to tereny przygraniczne między Mazowszem, a plemionami pruskimi, później państwem zakonu krzyżackiego. Osada istniała tutaj prawdopodobnie od czasów średniowiecza, jednak sama wieś Wallendorf była lokowana w XVIII wieku na prawie szkatułkowym. Jest to interesująca forma uniezależnienia się księcia/króla pruskiego od stanów. Dochody z takiej wsi spływały bezpośrednio do kasy książęcej i mogły być wydatkowane np. na wojsko którym rozporządzał władca. Jakby nie patrzeć był to jeden ze sposobów ugruntowania władzy książęcej i krok w kierunku władzy absolutnej. Lokowanie wsi przypadło także na okres większej eksploatacji lasów związanej z rozwojem Prus oraz rewolucją przemysłową. Widać to bardzo dobrze na mapie Reymanna najprawdopodobniej z XIX wieku, kiedy to okolice wsi były już wykarczowane i wykorzystywane jako pola. Mniej więcej z tego okresu pochodzi także cmentarz ewangelicki znajdujący się poza miejscowością. Obecnie jest on schowany w lesie, jednak kiedyś były tam pola. Na cmentarzu uwagę odwiedzających przykuwają przede wszystkim 3 żeliwne krzyże, dwa podpisane w języku niemieckim i jeden w ciekawej formie języka polskiego:

"Tu w Bogu odpociwa / Christoph Pukrop z wałów / urodzoni dna 21. Scitna 1819 / umarł dna 16. Listopata 1883."



środa, 16 marca 2022

Mauzoleum w Biesowicach

I wojna światowa, nazywana także wielką wojną, pozostała w pamięci Europejczyków na wiele lat. Było to spowodowane niespotykanym dotychczas zasięgiem oraz dużą liczbą ofiar wojskowych oraz cywilnych. Po ponad stu latach od jej zakończenia najpowszechniejsza pozostałością przypominająca o tym konflikcie są groby na cmentarzach cywilnych i wojskowych oraz pomniki upamiętniające poległych.

Jednym z tego typu miejsc jest mauzoleum w kształcie panteonu w Biesowicach k. Kępic. Zostało ono ufundowane w latach 20-tych XX wieku dla uczczenia poległych w I wojnie światowej 19-tu mieszkańcach miejscowości. Mauzoleum zostało ufundowane przez właściciela tutejszego majątku, Ernsta von Zitzewitz. Na 16 kolumnach umieszczono nazwiska upamiętnionych mieszkańców Biesowic ponad którymi na gzymsie umieszczono upamiętniającą sentencję. W miejscu centralnym na postumencie znajdował się zdemontowany po II wojnie światowej pomnik klęczącego żołnierza. Całość była przykryta metalowym dachem. Dzisiaj panteon, mimo braków, prezentuje się bardzo okazale. Malowniczości dodaje także umiejscowienie na skrajnym zalesionym wzgórzu.




poniedziałek, 14 marca 2022

Schron w Sławnie

Jest to kolejne z przypadkowych odkryć na szlaku, bo nie ukrywajmy że Sławno nie jest celem wycieczek same w sobie. Raczej jest to miejscowość po drodze do innego miejsca. Niemniej sama miejscowość sprawia dobre wrażenie i widać, że posiada dość długą historię, którą widać po gotyckich budynkach kościoła oraz dwóch bram. Przedstawicielem nowszej historii, tej związanej ze zniknięciem reszty zabudowań starego miasta, jest niewątpliwie niepozorny schron znajdujący się na stacji kolejowej. Pochodzi on najprawdopodobniej z okresu II wojny światowej lub lat 30-tych i był przeznaczony dla ochrony kolei - Bahnschutz. Tego typu schrony były przeznaczone dla 1, maksymalnie 2 osób i miały służyć jako obrona przeciwodłamkowa w trakcie nalotu, przez co umożliwiała ciągłe pilnowanie obiektu strategicznego - stacji kolejowej, lub schronienie przed pociskami z broni lekkiej przy próbie dywersji. Strzelanie z tego typu schrony było mocno utrudnione.

Sam Bahnschutz była to służba ochrony kolei, która powstała w latach 20-tych XX w. i początkowo zajmowała się ochroną podróżnych oraz mienia kolei. Wraz z wybuchem II wojny światowej oraz jej dalszy rozwojem jej obowiązki jak i teren działania ulegały powiększeniu, w związku z czym zaczęły występować problemy kadrowe. Pod koniec wojny służba zajmowała się także obroną przeciwlotniczą węzłów kolejowych. Schron w Sławnie jest typowym przykładem budowli chroniącej węzeł kolejowy.


sobota, 12 marca 2022

221. kompania radiotechniczna w Gostomiu

Z pewnym przymrużeniem oka można uznać, że historia tego miejsca zaczęła się w latach 30-tych XX wieku. Na wzniesieniu Łysa Góra koło Gostomia powstała szkoła szybowcowa Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Po wojnie w latach 50-tych XX w. utworzono w tym miejscu jednostkę radiotechniczną z radarami wykrywania celów powietrznych. Dlaczego jednak w tym miejscu?

Jest to wybitne wzniesienie. W tamtych czasach, z racji technologii, ważne tez było otoczenie tego typu obiektów, a Łysa Góra zapewniała stosunkowo dużo pól w najbliższym otoczeniu, niezarośnięte wzniesienie w oraz brak większych zabudowań w najbliższej okolicy. Od 1973 roku jednostka wchodziła w skład 22. batalionu radiotechnicznego z Chojnic jako 221. kompania radiotechniczna. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat pracowano tutaj na różnego typu sprzęcie, jednak do końca istnienia jednostki, czyli do 1998 r. były to pary radarów odległościomierz, do szacowania azymutu i odległości celu, oraz wysokościomierza do określania pułapu celu. Jak była zorganizowana tego typu jednostka?

Same radary były umieszczone na płaskim utwardzonym obszarze na szczycie góry, co zapewniało możliwie duży zasięg. We wniesieniu był ukryty schron z garażami na jedną ze stacji, w którym znajdowały się także pomieszczenia operacyjne oraz socjalne. Schron był gazoszczelny i posiadał śluzę biologiczno-chemiczną w jednym z wejść. Oprócz tego konieczne było zaopatrzenie w energię elektryczną zarówno awaryjne z agregatów jak i normalne z sieci energetycznej. Służyły temu wspomniane garaże oraz stacja transformatorowa. Koszary jednostki były zlokalizowane w pobliskim Gostomiu.

Wieża obserwatora

Schron z garażami






czwartek, 10 marca 2022

Enigmatyczny kościół poewangelicki w Stężycy

Czasem tak jest, że można zobaczyć zabytek tylko z zewnątrz. Jeszcze gorsza sprawa wygląda z przypadkami o których ciężko jest znaleźć zbyt wiele informacji, nawet w dobie wszechobecnego Internetu. Niestety takim budynkiem okazał się być kościół ewangelicki w Stężycy. Wybudowany został w latach 1890-1907 w stylu neogotyckim przy drodze wyjazdowej na Gołubie. Wejście do obiektu jest mocno utrudnione lub wręcz niemożliwe. Niemniej podobno wewnątrz zachowała się część wyposażenia. Ciekawszym zagadnieniem jest chyba to skąd w takiej Stężycy wzięli się ewangelicy? Jest to prawdopodobnie wynik próby germanizacji Kaszubów z XIX wieku lub wcześniejsza konwersja. Jest także mała szansa, że wyznanie pojawiło się wraz z napływową ludnością. Niemniej jak podają źródła w okresie międzywojennym parafia liczyła około 130 wiernych. Niestety na niektóre pytania ciężko jest odnaleźć jasną odpowiedź, dlatego kościół w Stężycy nadal pozostaje enigmatycznym.

wtorek, 8 marca 2022

66. dywizjon rakietowy w Naćmierzu

Układ Warszawski miał dość oczywistą strategię obrony przeciwlotniczej. W pobliżu granic państw wchodzących w skład Układu rozmieszczono szereg dywizjonów obrony przeciwlotniczej, które miały spełniać rolę bariery przeciwdostępowej. W Polsce szczególnie bronionym odcinkiem było wybrzeże Morza Bałtyckiego, wzdłuż którego od lat 60-tych XX wieku powstawały kolejne jednostki rakietowe. W Polsce dodatkową ochronę przeciwlotnicza wojsk rakietowych posiadały także okolice Warszawy, Poznania oraz Górnego Śląska. Początkowo, w latach 60-tych, jednostki formowano na bazie zestawów S-75, które mogły razić cele na dystansie do 56 km i pułapie efektywnym około 19 km. Miałem już okazje odwiedzić kilka z tego typu dywizjonów, które opisałem we wcześniejszych wpisach. Jedną z podstawowych wad systemy S-75 było ograniczenie minimalnego pułapu dla celu, w związku z tym w latach 70-tych uzupełniano poprzedni system dodatkowymi jednostkami na bazie zestawów S-125. Charakteryzowały się one mniejszym zasięgiem wynoszącym około 25 km i pułapem około 18 km, a ich ważną zaletą była możliwość rażenia celów na pułapie już 20 m. Tego typu jednostkę chciałbym opisać w tym wpisie. Uzupełnieniem całego systemu obrony przeciwlotniczej był jeszcze jeden dywizjon składające się z zestawów dalekiego zasięgu S-200WE, które mogły razić cele do 300 km. Systemy S-125 oraz S-200, po późniejszych modernizacjach, są używane w Polsce do dzisiaj.

Wróćmy jednak do opisywanego wcześniej systemu przeciwlotniczego S-125. Właśnie teren byłego dywizjonu wyposażonego w ten sprzęt miałem przyjemność zwiedzać w Naćmierzu k. Jarosławca. Jednostka została sformowana w 1974 r., a uległa rozformowaniu w 1990 r. Dywizjony rakietowe tego typu na terenie Polski były zaplanowane w podobny sposób. Centralnym elementem był schron z garażami, na stropie którego można było umieścić sprzęt radiolokacyjny oraz naprowadzający rakiety. Wokół niego rozpieszczano wyrzutnie rakiet. Ważnym elementem każdego dywizjonu były także koszary dla załogi, które w tym wypadku były dość mocno oddalone, bo zlokalizowano je w Wicku Morskim. Teren samego dywizjonu jest obecnie w rękach prywatnych. Zachowały się na nim niektóre budynki w tym w nie najlepszym stanie główny schron z garażami.

Główny schron z garażami

Budynek kotłowni

Garaże na wyrzutnie lub pojazdy zabezpieczenia (?)

niedziela, 6 marca 2022

Pozycja Olsztynecka w Starych Jabłonkach

Przesmyk między jeziorami Szeląg Wielki oraz Mały był ważnym odcinkiem przy obronie Prus. To tędy przebiegała linia kolejowa oraz droga łącząca Ostródę z Olsztynem. Zablokowanie tego miejsca, z powodu rozciągłości samych jezior, pozwalało na skuteczną obronę odcinka 14 km i było ważnym miejscem dla obrony Olsztyna od strony południowej.

Jak już wspominałem w jednym z wcześniejszych wpisów Niemcy po I wojnie światowej w ramach Traktatu Wersalskiego zobowiązały się na niebudowanie fortyfikacji i schronów. W II połowie lat 30-tych XX wieku te postanowienia zostały jednak wypowiedziane i postanowiono o wybudowaniu linii umocnień, tzw. Pozycji Osztyneckiej, osłaniającej okolice Olsztynka jako miejsca ześrodkowania armii. Na linii od Starych Jabłonek do Pasymia wybudowano 100 schronów biernych oraz kilkanaście schronów bojowych zlokalizowanych na kluczowych odcinkach.

Schron bierny L91 opisałem we wcześniejszym wpisie i podobne obiekty znajdują się także w Starych Jabłonkach. Zostały one oznaczone numerami L1-L3, Mi udało się zobaczyć schron L1 znajdujący się na wzniesieniu po północnej stronie szosy Ostróda-Olsztyn. Drugim bardzo interesującym obiektem, rzadziej spotykanym na linii umocnień jest schron na polową armatę przeciwpancerną kal. 37 mm umieszczoną w kazamacie oraz ckm. Schrony tego typu były ciekawym przykładem dostosowania linii obronnej do obrony przed bronią pancerną, ponieważ były zlokalizowane tuz przy bronionych drogach, co z jednej strony zapewniało duży zasięg ale również utrudniało ukrycie samych schronów przed przeciwnikiem. Niestety byłem tam poza sezonem wiec sam schron był zamknięty, jednak warto tu wrócić, ponieważ jest on zaadaptowany na Skansen Fortyfikacji Stare Jabłonki.

Schron bierny L1


Schron bojowy w części tylnej (widoczny otwór strzelniczy flankujący wejście oraz drzwi do pomieszczenia armaty 37 mm)

Widok schronu od strony drogi, na pierwszym planie kazamata ta armatę przeciwpancerną 37 mm

Widok przedpola z okolic schronu