piątek, 10 stycznia 2014

Jar Raduni

Jar Raduni jest wspaniałym miejscem. Lasy, niemała rzeka w wąskiej dolinie i miejsca historyczne to najważniejsze atrakcje okolic. Mimo kiepskiej pogody i tak wszyscy byli zadowoleni z wycieczki. 

Pierwszą atrakcją spaceru było grodzisko "Babi Dół". Zachowane w dość dobrym stanie. Wyraźnie widoczne obwałowania i przepiękna sceneria. Grodzisko zostało założone na cyplu o stromych zboczach schodzących do Raduni i głębokiego jaru. Pomyśleć, że to zaledwie kilkaset metrów od drogi Żukowo - Kościerzyna!

Wał grodziska "Babi Dół"







W drodze do kolejnej atrakcji nie brakowało efektownych widoków na Radunię

Kolejną atrakcją było małe jeziorko schowane w lesie, które okazało się bardzo malownicze. Dobre miejsce na odpoczynek w trakcie dłuższej wycieczki rowerowej lub pieszej.


Szkoda jednak spędzić przy jeziorku zbyt wiele czasu ponieważ nie tak daleko od niego znajduje się główna atrakcja historyczna, czyli cmentarzysko w Trątkownicy. Głównie są to pochówki gockie. Widać wyraźne kurhany, które wydają się być nieco poprawione, niemniej jest to niezmiernie intrygujące i mało znane miejsce.

Trątkownica
Na koniec to co przyciąga w te okolice niemałą liczbę osób, czyli Jar Raduni. Są to dość dzikie i bardzo malownicze okolice z takimi oto wspaniałymi mostkami. Trzeba będzie na nie kiedyś wrócić!


Mostek zachodni - całkiem porządny

Mostek wschodni - dla koneserów ;)



Oprócz wspomnianych wyżej atrakcji w Babim Dole znajduje się teren dawnej jednostki rakietowej obrony powietrznej. Do naszych czasów przetrwało sporo śladów po jej istnieniu.

środa, 8 stycznia 2014

Spotkania z historią w tle

Wydawać by się mogło, że takie spotkania historyczne z wybitnymi historykami przyciągają tylko innych historyków i pasjonatów. W Polsce sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, bo zawsze licznie pojawiają się tez osoby starsze, w szczególności gdy temat porusza kwestie związane z II wojną światową. Oczywiście nie mogło się obyć bez wypowiedzi obu zaangażowanych w ten konflikt stron, mimo że temat dotyczył okresu międzywojennego. Historia naszego wspaniałego miasta nie poskąpiła różnorodnych mieszkańców, pojawiają się więc osoby pochodzące z Gdańska, nie brakuje też mieszkańców z większości ziem II RP.

Podczas dyskusji emocjonalne historie rodzinne lub sąsiedzkie mieszają się z obiektywizującymi wypowiedziami historyków. Tematyka pytań szybko schodzi na podwórka konkretnych rodzin. Pojawiają się kolejni świadkowie ten pan miał 10 lat w 45 r., a ta pani 14 w 1939, swego rodzaju licytacja na wyłączność do jedynych słusznych wspomnień. Tym razem obyło się bez rodzinnych dramatów, bo i temat nie dotyczył wojny.

To wszystko może się w pierwszej chwili wydawać małomiasteczkowe, dumne, czy egocentryczne. Jakby nie patrzeć, temat jak i prelegent sugerował spotkanie ściśle historyczne, dlatego powinno się oczekiwać czegoś odmiennego. Jak tu jednak zrezygnować z tego wspaniałego urozmaicenia spotkania, ten chłopak pochodzi z Gdańska, a ta pani mieszkała przed wojną w Wielkopolsce i ma już z 90 lat! Iluż to skomplikowanych historii rodzinnych można się nasłuchać podczas jednej prelekcji! Poza tym trzeba się wczuć w rozmówców. Często są to osoby ze społecznym powołaniem do przypominania o tragicznej historii naszego kraju.

Mimo tych wszystkich wad nie chciałbym z tych osób rezygnować, więcej byśmy na tym stracili niż zyskali. Są oni wspaniałym przykładem na to jak bardzo zróżnicowani są mieszkańcy Gdańska. Zresztą kto wie kim my będziemy za te kilkadziesiąt lat ;)