środa, 17 czerwca 2015

Łapalice - najsłynniejsza kaszubskia ruina

To była moja trzecia wizyta w tym miejscu. Za pierwszym razem byłem tu w latach 90-tych z wycieczką szkolną, wtedy trwała jeszcze budowa, zresztą nie interesowały mnie takie klimaty. Kolejna wizyta nastąpiła zupełnie przypadkiem, co w przypadku tak dużej budowli może nieco dziwić, ale na starej mapie jest to zwykłą leśna dolinka z rzeczką. Zbierałem lampiony po Darżlubie i przypadkiem podebrałem komuś punkty z tego rejonu. Miejsce okazało się bardzo intrygujące, w ostatnich kilkunastu latach "budowa" stoi i natura odbiera co jej i teren dość mocno dziczeje. Nie było innej możliwości jak wrócić tu z aparatem i MATNIA w pobliskim Chmielnie była do tego doskonałą okazją.

Historia tego miejsca jest związana z biznesmenem Piotrem Kazimierczakiem, który na początku lat 90-tych rozpoczął budowę tego przedziwnego tworu. Niestety problemy finansowe spowodowały zahamowanie prac i późniejsze ich zaniechanie. Po roku 2000 inspektorat budowlany zakazał prac na tej "wiecznej" budowie i od tego czasu zamek stanowi jedną z większych okolicznych atrakcji turystycznych.

Sama budowla charakteryzuje się monumentalnością i przepychem, co widać już na niedokończonej budowie. Kilka wieżyczek, własna kaplica i basen, ogromny pusty staw przed budynkiem oraz mnóstwo pokoi ułożonych w sposób zamkowy to tylko niektóre ze zwariowanych założeń tego miejsca. Na każdym kroku widać przepych np. sporo pomieszczeń posiada nieukończone stropy kasetonowe. Jest to bardzo interesujące miejsce, które jest w bardzo dobrym stanie technicznym - widać już dziury w dachu i górne kondygnacje powoli niszczeją. Wspaniały jest także widok tych wszystkich drzew i krzaków, które powili zbliżają się do samego zamku. CO będzie dalej z ta budowlą? Tego jeszcze nie wiemy, ale w takim miejscu ma ona duży potencjał, póki co jako nietypowa atrakcja turystyczna.





poniedziałek, 15 czerwca 2015

MATNIA 2015 - Chmielno

Wszystko zaczęło się parę miesięcy wcześniej, kiedy to okazało się, że tegoroczne mistrzostwa odbędą się na terenie naszego województwa. Nie było innej opcji, nie wypadało się nie pojawić i spróbować nieco namieszać w stawce. Mój ostatni i przed tymi zawodami jedyny start w Pucharze Polski (PP) w MnO był ze 2 lata temu na GOSKu. Wtedy startując z Tomkiem udało się dobrze zaprezentować na jednym etapie (II msce). Przez ten czas zapomniała o mnie większość uczestników PP, dlatego tym razem mogłem spokojnie robić swoje. Teraz cele były nieco bardziej ambitne: minimum: nieco namieszać w klasyfikacji generalnej lub wygrać jeden etap. Cel maksimum w zasadzie nie był określony, ale odpowiednim szczęściu nawet najbardziej optymistyczny scenariusz był realny i częściowo tak też się stało. Baza imprezy była w Chmielnie, a terenem zawodów miały być osławione podkartuskie lasy.

Na samym wstępie okazało się, ze będzie 5 etapów. Pierwszy, dla mnie najbardziej interesujący, bo nocny odbywał się w czwartek wieczorem. Mapa bazowała na poziomicach skanowania laserowego terenu (LIDARu) i była tylko trochę zniekształcona. Sam pomysł był bardzo fajny, szczególnie biorąc pod uwagę utrudnioną przebierność wszechobecnych młodników i zniekształcenia mapy. Niestety mapa była na tyle dokładna, że było na niej widać „ślady” niektórych dróg, mimo to przejścia miedzy punktami były miejscami bardzo interesujące  Trasę udało się przejść na 0 punktów karnych, podobnie zresztą jak kilku innym osobom. Niestety ze względu na późny start i długa trasę nie zostało zbyt wiele czasu na sen.

czwartek, 11 czerwca 2015

Parowóz na uboczu - Kartuzy

Takie miejsca powinno się odwiedzać wyłącznie z aparatem, ale ja niestety miałem takiego pecha, ze za pierwszym razem jak to trafiłem nie miałem go przy sobie. Nic to, trzeba było wrócić i nie żebym się tym wtedy specjalnie martwił. Mowa jest tutaj o trochę zapomnianym parowozie, nieco przerdzewiałym, ale nadal przypominającym o czasach świetności kolei parowych. Dzisiaj służy głównie jako schronienie dla szukających schronienia do spokojnego opróżnienia butelki alkoholu.

Parowozy Ty-2 były projektem niemieckiej myśli technicznej produkowanym w latach 1942-45. Względem poprzedniej wersji posiadały szereg ulepszeń, zaczynając od uproszczenia ich produkcji, a kończąc na przygotowaniu ich do eksploatacji w trudnych warunkach panujących w ZSRR i zmniejszonym naciskiem na oś. Były to jedne z najliczniejszych niemieckich lokomotyw wojennych, wybudowano ich ponad 6000. Po wojnie wiele z nich trafiło do eksploatacji w odbudowujących się państwach, w tym co najmniej tysiąc użytkowały PKP. Parowozy te potrafiły osiągać prędkość 80 km/h i były bardzo uniwersalny, po wojnie były wykorzystywane zarówno do obsługi różnych linii pasażerskich jak i towarowych. Po wojnie podlegały wielu modernizacjom i stąd mogą występować różnice w budowie poszczególnych egzemplarzy.

Lokomotywa Ty-2 z numerem 14 została wybudowana w 1942 roku w fabryce Henschel & Sohn w Kassel i była wykorzystywana głównie w północnej Polsce.

Stacja w stylu retro - Kartuzy