wtorek, 29 grudnia 2020

Cmentarz wojenny nr 368 w Limanowej

Najwyższy czas wrócić do opisywania ciekawych miejsc w Polsce, a niewątpliwie jedyni z nich są cmentarze I-wojenne na terenie południowej Polski, które nie tylko wspominają dawne wydarzenia, ale także są ciekawym przykładem sztuki użytkowej wkomponowanej w krajobraz.

Początek działań w trakcie I wojny światowej w Galicji nie był szczęśliwy dla państw centralnych. Po początkowych wahaniach linii frontu, jesienią 1914 roku do kolejnej, tym razem skuteczniejszej, ofensywy przystąpiły wojska rosyjskie. W jej wyniku utrzymanie frontu na terenie Galicji stanęło pod znakiem zapytania. Od początku listopada Twierdza Przemyśl została zamknięta wraz z ponad 100 tys. żołnierzy w oblężeniu. Pod koniec listopada udało się chwilowo zahamować wojska rosyjskie poruszające się wzdłuż Wisły na przedpolach Twierdzy Kraków. Na początku grudnia 1914 roku wojska austro-węgierskie w celu odzyskania inicjatywy uprzedziły atak wojsk rosyjskich. Ostatecznie w wyniku ciężkich walk  na południe od Krakowa, jak i na linii Karpat udało się zatrzymać rosyjską ofensywę i nie dopuścić do okrążenia Krakowa, co prawdopodobnie mogło skutkować dalszymi negatywnymi konsekwencjami. Do historii, jako swego rodzaju mit, weszły walki w okolicach Limanowej, gdzie o panowanie nad wzgórzem Jabłoniec wojska austro-węgierskie walczyły na bagnety. Samo zwycięstwo było o tyle ważne, że nastąpiło po dłuższym okresie niepowodzeń, dlatego z tym większym zapałem postanowiono upamiętnić tamte walki.

Cmentarz nr 368 niejako zgodnie z tradycją został umiejscowiony w miejscu walki, na wzgórzu Jabłoniec k. Limanowej. Jego projektantem był Gustav Ludvig, który z zawodu był architektem, jednak w trakcie I wojny światowej objął kierownictwo artystyczne w utworzonym X okręgu Oddziału Grobów Wojennych, którego teren obejmował region wokół Limanowej. Do budowy cmentarza przystąpiono już w 1915 roku i miał on być reprezentacyjnym dla okręgu. Charakteryzuje się on rozległym założeniem na widokowym wzgórzu Jabłoniec nad Limanową. Pochowano tutaj 161 żołnierzy armii austro-węgierskiej, 1 niemieckiej oraz 247 rosyjskiej. Punktem centralny cmentarza jest kaplica upamiętniająca poległego podczas walk płk. Othmara Mughra. Obok niej znajduje się teren z mogiłami pojedynczymi oraz zbiorowymi, na którym szczególną uwagę zwraca miejsce śmierci ww. pułkownika upamiętnione pomnikiem zwieńczonym kulą. Druga część cmentarza, znajdująca się po przeciwległej stronie drogi, stanowi taras widokowy z kolumną zakończoną krzyżem maltańskim. Dzisiaj widok jest nieco przesłonięty przez drzewa, ale niewątpliwą ciekawostką jest zaadaptowanie tej części na cmentarza w latach 40-tych XX wieku na cmentarz żołnierzy radzieckich, na którym spoczywa 250-ciu poległych.





piątek, 23 października 2020

Piła Młyn i interesująca droga wojewódzka

Przeglądając mapę turystyczną w okolicach Laskowic Pomorskich-Warlubia nie sposób nie zwrócić uwagi na tę miejscowość. Piła Młyn to dwa pasujące do siebie słowa dobitnie wskazujące na sposób wykorzystania tego miejsca. Oczywiście nie mogłem tam nie pojechać.

Piła Młyn pojawia się w źródłach podobno już w XVII wieku jako młyn i tartak, jednak przepływająca niemała rzeczka Mątawa, została w tym miejscu spiętrzona prawdopodobnie już wcześniej. Na mapie z 1909 roku można zaobserwować zalew na rzece Mątawa oraz zabudowania z znaczeniami młyna oraz karczmy. Wszystko po nazwą Pilla, która nam Polakom przypomina słowo piła, jednak czy jest jakoś powiązane? Dzisiaj te miejsce nazywa się Piłą Młyn i znajduje się tutaj budynek młyna, który wraz ze spiętrzeniem wody nie służy już do mielenia ziarna, a do produkcji energii elektrycznej.

Przy okazji warto także wspomnieć o idącej stąd w kierunku zachodnim drodze, która ma status drogi wojewódzkiej nr 272, a okazuje się być zwykłą szutrówką. Jedynymi fajerwerkami są słupki kilometrowe oraz z odblaskami wyznaczające krawędź jezdni tej polnej drogi.



środa, 21 października 2020

Cmentarz wojenny w Piotrkowie Trybunalskim

Okolice Łodzi zarówno w trakcie I jak i II wojny światowej były świadkiem dość burzliwych działań wojennych. Można je wspominać na jednym z licznych cmentarzy wojennych. W Piotrkowie Trybunalskim szukałem cmentarza I wojennego, a odnalazłem go z "pamiątkami" kolejnych konfliktów, także tych wewnętrznych. Pochowano tutaj także żołnierzy z wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920 oraz we wrześniu 1939 r.

Sam cmentarz jest dość rozległy i znajduje się w obrysie cmentarza rzymskokatolickiego, jednak posiada osobne wejście. Największe wrażenie wywołuje na odwiedzającym mnogość krzyży oznaczających nagrobki.



niedziela, 18 października 2020

Cmentarz jeniecki w Łukowie k. Czerska

I wojna światowa to nie tylko bezpośrednie działania wojenne i związane z nimi zniszczenia oraz indywidualne tragedie ludzkie. Warto pamiętać jeszcze o aspekcie jeńców wojennych, których mimo późniejszego wyniszczenia wojną państw centralnych, należało wyżywić. Stanowili oni w wielu miejscach tanią siłę roboczą, dlatego wszelkiego rodzaju podobozy były rozsiane na terenie dzisiejszej północnej Polski. Jednymi z nielicznych zauważalnych śladów po ich obecności są pomniki i cmentarze. Szczególnie na froncie wschodnim szereg udanych ofensyw/kontrataków przeciwko Rosji i później także Rumunii spowodował konieczność poradzenia sobie z dużą liczbą jeńców.

Jednym z większych i owianych złą sławą obozów był wspominany w tym wpisie obóz jeniecki w Łukowie k. Czerska. Zła sława wynikała z liczby jeńców, których w obozie głównym i podobozach było około 25 tys., oraz złych warunków bytowania oraz wyżywienia. Większość uwięzionych została umieszczona w półziemiankach, które nie mogły zapewnić odpowiedniego schronienia przed wodą i zimnem. Po przystąpieniu do wojny Rumunii uwięziono  tutaj także jeńców Rumuńskich. Na rozległym cmentarzu, który jest najbardziej wyraźna pamiątką tamtych wydarzeń spoczywa prawie 5000 jeńców różnych narodowości, co świadczy o dużej umieralności w obozie. Warto także wspomnieć, że obóz był także wykorzystywany w trakcie wojny polsko-bolszewickiej, kiedy osadzono tutaj blisko tysiąc żołnierzy.



poniedziałek, 5 października 2020

Cmentarz wojenny w Zerbuniu II

W poprzednim wpisie opisałem ogólną sytuację podczas Bitwy nad Wielkimi Jeziorami lub pod Tannenbergiem. Warto jednak uzmysłowić sobie powody dla których niemieckie natarcie nastąpiło w okolicach Zerbunia-Biesowa. Znajduje się tutaj 4-kilometrowy przesmyk między dużymi jeziorami Tejstyny a Dadaj. Ponadto z pobliskiej Czerwonki prowadzi linia kolejowa do Biskupca i dalej na południe, czyli w kierunku rozwinięcia planowanego natarcia. Transport kolejowy był w tamtych czasach bardzo ważny i przy braku groźnego lotnictwa dość niezawodny.

Kolejny cmentarz, który udało mi się odwiedzić to w zasadzie zbiorowa mogiła 23 żołnierzy obu stron, którzy zginęli w trakcie walko 26 sierpnia 1914 roku. Sama mogiła jest kopcem z wkopanym głazem upamiętniającym tamte wydarzenia.



czwartek, 1 października 2020

Cmentarz wojenny w Zerbuniu

Moja znajomość działań na froncie wschodnim w trakcie I wojny światowej skupiała się dotychczas na wydarzeniach z obszarów Galicji. Wynikało to z wyjazdów w tamte okolice jak i łatwiej dostępnej literatury. Geograficznie bliżej mi jednak do działań na terenie Prus Wschodnich, które dotychczas pomijałem, jednak i na nie nadszedł czas.

W sierpniu 1914 roku szybka mobilizacja wykonana przez Rosjan oraz położenie środka ciężkości działań wojennych na froncie zachodnim przez Niemców spowodowała sporą dysproporcję sił na rzecz carskiej Rosji na terenie Prus Wschodnich. Północą w kierunku Królewca nacierała 1. Armia gen. Rennenkampfa, natomiast południem w kierunku Olsztyna 2. armia gen. Samsonowa. Niemcy aby ustabilizować front zaplanowali skumulować swoje siły przeciwko siłom gen. Samsonowa, ryzykując po części ofensywą drugiej z armii rosyjskich. Planowano zaatakować nacierającą armię rosyjską na obu jej skrzydłach i w ten sposób spróbować zniszczyć część sił rosyjskich. W dniach 25-30 sierpnia 1914 roku szereg złych decyzji dowództwa rosyjskiego połączonych ze zdecydowaniem działań Niemców doprowadził do okrążenia i rozbicia głównych sił 2. armii. Utrata ponad 100 tys. żołnierzy rosyjskich wraz z dużą częścią dowództwa spowodowała zmianę dysproporcji sił w północnej części frontu wschodniego. Sama operacja w historiografii niemieckiej otrzymała nazwę bitwy pod Tannenbergiem, a splendor zwycięstwa przypadł dowództwu niemieckiemu z gen. Hindenburgiem oraz gen Ludendorffem na czele.

Wróćmy jednak do tytułowej miejscowości Zerbuń, która znajdowała się na północnym/prawym skrzydle armii gen. Samsonowa. To właśnie w tych okolicach w wyniku walk 26 sierpnia 1914 roku siły niemieckie rozbiły korpus rosyjski odsłaniając skrzydło 2. armii gen. Samsonowa. Z działaniami tymi były oczywiście związane obustronne straty i stąd właśnie pochodzą okoliczne cmentarze wojenne, które są jedną z nielicznych pamiątek po tamtych działaniach. Warto wspomnieć, ze w tych okolicach walczyły niemiecki I Korpus Rezerwowy gen. von Below oraz XVII Korpus gen. von Mackensena oraz rosyjski VI Korpus gen. Błagowieszczańskiego.

Sam kameralny cmentarzyk znajduje się przy leśnej drodze na południe od Zerbunia. Jest na nim pochowanych 9 żołnierzy armii niemieckiej. Niestety zdjęcie, które posiadam jest słabej jakości.

wtorek, 29 września 2020

Cmentarz wojenny w Węgorzewie

 Chyba nie muszę kryć mojego zainteresowania cmentarzami wojennymi, w szczególności tymi z I wojny światowej. Odwiedzanie ich jest dla mnie okazją do odkrywania nowych miejsc, wspominania tej bardziej odległej historii oraz po części także podziwiania sztuki. Wszystkie te elementy odnalazłem w Węgorzewie, gdzie odnalazłem kolejnego świadka historii, tym razem na Mazurach. Samo miejsce jest chyba głównym cmentarzem upamiętniającym poległych w okolicy. Zarówno staranne umieszczenie jak i dopracowany projekt do dzisiaj prezentują się całkiem dobrze. Składają się na niego murki z polnych kamieni, nie za gęsto posadzone sosny i dęby, sam układ oraz umiejscowienie. Cmentarz został bowiem posadowiony na wzgórzu nazwanym Jagerhohe nad j. Święcajny co czyni go również dobrym punktem widokowym na jezioro. Spoczywa na nim 244 żołnierzy armii niemieckiej i 234 rosyjskiej. Jak to zwykle bywa większość żołnierzy z armii rosyjskiej, w przeciwieństwie do niemieckiej, nie została zidentyfikowana z powodu braku nieśmiertleników






poniedziałek, 23 marca 2020

Posada Rybotycka - co skrywają grube mury?

Widząc ten budynek po prostu czuje się historię. Cerkiew św Onufrego została umiejscowiona na wzgórzu i otoczona jest dość starymi drzewami. Już z pewnej odległości można zauważyć te toporne i nieporadnie wyglądające mury, które zwiastują efekt pracy dawnych rzemieślników. Szkoda tylko, że wnętrze skrywa się za zamkniętymi drzwiami.

Sama budowla powstawała etapami od początku XV wieku. Najstarsze jest prezbiterium z charakterystycznymi zdobieniami gotyckimi. W późniejszym czasie powstała nawa oraz babiniec z kaplicą umieszczoną na pietrze. Cerkiew służyła jednak nie tylko celom religijnym, ale także obronnym o czym świadczą okienka strzelnicze. Jak już wspominałem wejście do niej jest dość mocno utrudnione, jednak kilkanaście lat temu miałem te szczęście i wewnątrz zaskoczyły mnie liczne i piękne polichromie w stylu bizantyjskim, które po renowacji nadały zapewne temu wnętrzu blasku. Czy warto tam pojechać? To chyba najciekawszy z najstarszych zabytków Pogórza Przemyskiego.


środa, 26 lutego 2020

Zbiornik Stara Orunia, czyli o systemie wodociągowym Gdańska

XiX-wieczna rewolucja przemysłowa wiązała się ściśle z rozwojem miast. Prowadziło to do licznych epidemii, których powodem była gęstość zaludnienia i związane z nią niedostateczne warunki higieniczne, w tym brak dostępu do czystej wody pitnej. Gdańsk jest dość dobrym przykładem tych problemów. Miasto było przez większość XIX wieku mocno ograniczone fortyfikacjami bastionowymi, co powodowało dość dużą gęstość zaludnienia. Poważnym problemem był dostęp do czystej wody, zarówno Kanał Raduni jak i Motława były niestety zanieczyszczone ściekami z przedmieść oraz samego miasta. Kolejne epidemie cholery nawiedzały miasto kilkanaście razy w latach 1831-1967 i zbierały dość duże żniwo w postaci kilkuset do tysiąca-kilkuset zmarłych. Sytuacja była na tyle poważna, że w pewnym okresie ustanowiono kordon sanitarny wokół miasta. Władze miejskie w celu poprawienia sytuacji sanitarnej postanowiły wybudować około 1969 roku kompleksowy system gospodarowania wodą i ściekami. W tym celu wykorzystano bardzo wydajne źródła w Pręgowie, które były położone na wysokości około 90 m n.p.m. Wybudowano tam system drenaży, które zapewniały zbieranie oraz filtrację wody. Następnie rurami woda była doprowadzana grawitacyjnie do zbiornika "Stara Orunia", znajdującego się na wysokości około 40 m n.p.m., który pełnił rolę zapasu wody oraz siłą rzeczy filtrował osady z przepływającej wody. Następnie woda była doprowadzona w obręb miasta. Ścieki natomiast poprzez przepompownię na Ołowiance były tłoczone na pola filtracyjne, które istniały w okolicach Stogów aż do 1991 roku. W międzyczasie Gdańsk rozbudował się o kolejne przedmieścia, co spowodowało utworzenie kolejnych ujęć wody oraz dodatkowych oczyszczalni ścieków na Zaspie oraz oczyszczalni Gdańsk-Wschód. Wracając jednak do epidemii, poprawa warunków sanitarnych i profilaktyki oraz bardziej umiejętne zajmowanie się chorymi spowodowały znaczący spadek zachorowalności oraz śmiertelności. Po 1870 roku odnotowano jedynie 2 epidemie cholery.

Zbiornik Stara Orunia aż do końca lat 70-tych XX wieku, czyli przez ponad 100 lat pełnił ważną rolę w systemie wodociągowym miasta. Wybudowano go na wzniesieniu, przez co zapewniał wyrównanie ciśnienia wody dostarczanej do miasta oraz stanowił zapas w przypadku chwilowego większego obciążenia sieci. Od lat 80-tych aż do niedawna niszczał i był kolejno rozkradany przez złomiarzy. Pamiętam jak byłem w tamtej okolicy w latach 90-tych i jego przypadkowe odkrycie. Wtedy byliśmy zbyt mali na ryzykowne wejście do środka, a lokalizacja tego typu obiektów nie była powszechnie znana. Jako dzieci bardziej wyobrażaliśmy go sobie jako schron. Dzisiaj można tam wejść całkowicie legalnie, pod warunkiem że nie będzie to okres zimowania nietoperzy, bo to one aktualnie obrały sobie zbiornik za dom.

Cienka warstwa wody na dnie pozwala zachować odpowiednią dla nietoperzy wilgotność powietrza
 



Widok w kierunku Głównego Miasta z okolic zbiornika

niedziela, 23 lutego 2020

Kalwaria Pacławska nie tylko dla pielgrzymów

To było prawie 15 lat temu, kiedy pierwszy raz zobaczyłem w oddali Kalwarię Pacławską. Widoczna z oddalonego o 4 km szczytu Kopystańki prezentowała się okazale na niezalesionym grzbiecie górskim. Andrzej Maksymilian Fredro zakładając klasztor i miejscowość w 1665 roku kierował się podobieństwem do krajobrazu Jerozolimy, przynajmniej pod względem ukształtowania terenu. W latach 1665-68 wybudowano tutaj drewniany kościół wraz z klasztorem i sprowadzono franciszkanów, całość otoczono umocnieniami ziemnymi. W tamtym okresie powstało też 28 kaplic o nieznanej formie, które nie zachowały się do naszych czasów. Po śmierci Fredry w 1679 aż do około 1770 r. klasztor borykał się z problemami finansowymi. Dopiero pomoc Szczepana Józefa Dwernickiego w II połowie XVIII wieku pozwoliła na znaczącą rozbudowę w postaci nowego kościoła pw. Znalezienia Krzyża Św. (1770-1775) oraz wybudowania murowanych kaplic, zachowanych do dzisiaj. Pojedyncze kaplice powstawały także w XIX wieku. Warto także wspomnieć o cudownym obrazie matki Boskiej Kalwaryjskiej, który pochodzi z klasztoru franciszkanów w Kamieńcu Podolskim. Trafił on do Kalwarii Pacławskiej w II połowie XVII wieku, kiedy to Kamieniec przeszedł w ręce tureckie. Jest to ciekawy i chyba popularny w Polsce przykład mieszania i połączenia kultu Jezusa Chrystusa z Matką Boską. Przy klasztorze powstała także miejscowość oferująca zakwaterowanie dla pielgrzymów z charakterystycznymi drewnianymi chatami w dużej części pochodzącymi z XIX wieku.

Kolejnego dnia po oglądaniu Kalwarii Pacławskiej ze szczytu Kopystańki byliśmy także w samej Kalwarii. Wtedy, a był to koniec czerwca, miejscowość wydawała się bardzo spokojna, wręcz wyludniona, jakby pielgrzymi zapomnieli o tym miejscu. Kilkanaście lat później, pod koniec sierpnia, sprawiało to wszystko odmienne wrażenie, bo nie brakowało straganów, samochodów i przeróżnych pielgrzymów. Czyżby miejsce to stało się bardziej popularne? Pomijając te rozważania warto tu przyjechać, bo miejscowość jest usytuowana na grzbiecie z którego rozciągają się piękne widoki, a w kierunku południowego zachodu rozpoczynają się dziksze tereny po dawnym ośrodku rządowym w Arłamowie.

jedna z kaplic na podejściu do Kalwarii pacławkiej
Wnętrze kaplicy u Piłata
Kaplica ukrzyżowania ze wspaniałym widokiem w kierunku północnym
Kościół klasztorny
Charakterystyczna, zabytkowa zabudowa wsi z wyeksponowanymi pionowymi belkami konstrukcyjnym

czwartek, 20 lutego 2020

Fort I "Salis Soglio"

W zasadzie fortem nr I "Salis Soglio" powinienem się zająć przed fortem XV "Borek" zarówno z powodu chronologii powstania jak i wagi na tym odcinku pierścienia obronnego. Historia fortyfikowania grupy siedliskiej na wyniesieniu na wschód od tej miejscowości rozpoczyna się właściwie w 1882 roku, kiedy to ważyły się losy finansowania obiektów pierścienia zewnętrznego. W wyniku przeprowadzonego rekonesansu postanowiono wybudować na najwyższym wzniesieniu 304 m n.p.m. fort główny, wraz z mniejszymi dziełami na przedpolu. W wyniku dalszych analiz uzgodniono, że tutejsze fortyfikacje są kluczowymi dla obrony Przemyśla. W latach 1883-1886 wybudowano duży fort artyleryjski na planie pięcioboku z 4 dziedzińcami projektu Daniela Salis-Soglio. Wykonano powiększone pomieszczenia magazynowe, wraz z windami amunicyjnymi, oraz wzmocnioną ochroną fosy, którą zapewniały 3 kaponiery. Fosa posiadała ponadto mur w przeciwskarpie (atakujący żołnierze musieliby z niego zejść) oraz mur Carnota w samej fosie (po zejściu musieliby jeszcze przekroczyć mur). Artyleria z fortu brała aktywny udział w trakcie oblężenia 1914-15, ale raczej wspomagając już wtedy pancerne dzieła na swoim przedpolu. Fort "Salis Soglio" zachował się w bardzo dobrym stanie. Szacuje się, ze zniszczeniu uległo tylko jego 15%, co widać w szczególności na północnym dziedzińcu. Przy zwiedzaniu smaczku dodaje fakt, że tuz za fosą przebiega aktualnie granica Polsko-Ukraińska.

Brama wjazdowa - także element obronny z widocznymi strzelnicami
Widok z dziedzińca zachodniego utworzonego częściowo przez bramę
Dziedziniec centralny
 


Dziedziniec północny z widocznymi zniszczeniami
Zejście na dziedziniec południowy

poniedziałek, 17 lutego 2020

Fort XV Borek

Opisywałem już w jednym z wcześniejszych wpisów historię powstania i rozbudowy Twierdzy Przemyśl. Tym razem chciałbym wspomnieć o forcie XV "Borek", który znajduje się niedaleko miejscowości Siedliska, przy granicy z Ukrainą. Jest on dobrym przykładem jak rozbudowywała się Twierdza Przemyśl w XIX wieku. Powstał on w 1887 roku jako fort artyleryjski, w tym wypadku prowizoryczny, ziemny. Był to czas, kiedy budowano zewnętrzny pierścień fortów, a głównym założeniem obronnym była piechota i artyleria strzelająca z wałów lub przeciwstoków. W tamtym czasie główną osłonę stanowiły nasypy ziemne. Wzrost możliwości artylerii spowodował jednak konieczność zmiany podejścia do planowania fortów. Pod koniec XIX wieku zaczęto w fortyfikacjach austro-węgierskich stosować zbrojony beton i kopuły pancerne. Pierwsze z nich zapewniało osłonę stropów i budulec, a drugi możliwość obserwacji i ognia na wprost mimo ostrzału przeciwnika. Warto tutaj także wspomnieć o nowych konstrukcjach haubic i armat schowanych w kopułach pancernych, które zapewniały większą szybkostrzelność. W latach 1895-97 wybudowano nowy fort obok poprzedniego, który w późniejszym czasie został zredukowany do baterii artyleryjskiej.

Nowy fort XV Borek został umiejscowiony na północnym skraju wyniesienia koło Siedlisk, dlatego wśród jego zadań była także obrona płaskiego terenu doliny Sanu. W tym celu został on wyposażony w dodatkowy tradytor skierowany na północ. Była to bateria artyleryjska osłonięta przed ostrzałem z kierunku natarcia, której zadaniem był ogień flankujący na atakującego wroga. Żeby to dobrze opisać łatwo to sobie zobrazować, jako artylerię strzelającą wzdłuż linii obronnej. Pierwotnie planowano wybudować fort z dwoma dwudziałowymi bateriami pancernymi, w prawej i lewej przedniej części fortu, jednak ograniczenia finansowe spowodowały wybudowanie wyłącznie północnej składającej się z dwóch armat kalibru 8 cm schowanych w kopułach pancernych. Spowodowało to mocną dysproporcję artylerii fortu w lewej jego części. Pozostałością po pierwotnych planach była kopuła obserwatora umiejscowiona w osi fortu. Możliwe, że brano pod uwagę późniejszą budowę drugiej baterii. Oczywiście standardowo w ramach fortu wybudowano koszary, które wzmocniono betonem. W trakcie oblężenia Twierdzy fort brał aktywny udział w odparciu rosyjskiego ataku doliną Sanu. Przed poddaniem Twierdzy w 1915 roku wysadzono tradytor, kaponierę oraz kopuły pancerne.
Dzisiaj fort możemy oglądać w całkiem dobrym stanie. Jest to wynik udanej, moim zdaniem, próby jego rekonstrukcji, którą zawdzięczamy Stowarzyszeniu 3. Historycznego Galicyjskiego Pułku Artylerii Fortecznej im. Księcia Kinsky'ego. Uporządkowano teren fortu jednocześnie eksponując zachowane elementy. Bardzo pomocne są tablice informacyjne objaśniające budowę dzieła. Prawdziwą ciekawostką jest jednak udana próba umieszczenia obserwacyjnej kopuły pancernej w jej pierwotnym miejscu. Co prawda sama kopuła pochodzi z Fortu Optyń i jest chyba nieco innego typu niż oryginalna, jednak możliwość jej obejrzenia "na pozycji" jest bardzo cennym doświadczeniem. Ciekawostką jest także rekonstrukcja płyty pancernej w stanowisku obserwacyjnym tradytora. Warto tu zajechać, w szczególności że jest to rzut beretem od drogi prowadzącej do przejścia granicznego w Medyce.

Koszary wraz z widoczną na II planie pozostałością po tradytorze
Interesująca próba odtworzenia kopuły obserwacyjnej pochodzącej z Fortu Optyń

piątek, 14 lutego 2020

Strzelno - śladami architektury romańskiej

Niewątpliwą perełką architektury romańskiej na terenie Polski jest Strzelno z rotundą Św. Prokopa oraz kościołem Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny na terenie dawnego klasztoru Norbertanek. Konsekracje tutejszej rotundy pod datą 1133 roku podaje w swoich kronikach Jan Długosz, jednak została ona prawdopodobnie wybudowana w późniejszym czasie. Możliwe, że stało się to wraz z budową kościoła w XII i XIII wieku, który został konsekrowany w 1216 r. Sam kościół został oczywiście zbarokizowany w czasach świetności Rzeczpospolitej, jednak zachowało się sporo elementów romańskich, co powoduje że jest to bardzo cenny zabytek. Rotunda także nie zachowała swojego oryginalnego stanu, ponieważ przeszła drobne przebudowy oraz próbę wysadzenia w 1945 roku. Po wojnie przywrócono jej pierwotny, romański charakter.

Nie same mury są tu jednak najcenniejsze, ponieważ w obu budowlach zachowało się sporo oryginalnej romańskiej i gotyckiej kamieniarki, w tym najcenniejsze, rzeźbione kolumny w kościele. Ciekawostką jest fakt, że od jednej z dawnych przebudów aż do 1946 roku były one obudowane cegłami. Przedstawiają one cnoty oraz przywary. Innymi cennymi zabytkami są tympanony, czyli płaskorzeźby umieszczone w górnej części portali. Obecnie są one prezentowane głównie w muzeum przykościelnym. Jest to magiczne miejsce, w którym można podziwiać kunszt dawnych mistrzów.

Rotunda św. Prokopa
Wnętrze rotundy
Kościół Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny z widoczną barokową przebudową
Kolumna z przedstawieniem przywar
Kolumna przedstawiająca cnoty

wtorek, 11 lutego 2020

Ostrów Lednicki - gród na wyspie

Grodziska to miejsca które warto odwiedzać. Są one często umiejscowione w malowniczych i interesujących miejscach, co jest po części spowodowane ich charakterem obronnym. Z tego powodu często można je spotkać na cyplach nad jeziorami, w rozwidleniach rzek i oczywiście na wzniesieniach. Zachodząc w takie miejsca można poczuć ducha historii, może nie aż tak bardzo jak na cmentarzyskach kurhanowych, ale widząc lekko podniszczone wały ziemne i wyobrażając sobie jak musiały kiedyś wyglądać wywołuje szacunek dla ich budowniczych oraz refleksję nad konfliktami, które są nieodłączną częścią naszej natury.

Jednym z najbardziej znanych grodzisk w Polsce jest niewątpliwie te zlokalizowane na jeziorze Lednica, na wyspie Ostrów Lednicki. Historia tutejszego osadnictwa sięga neolitu czyli okresu przed 1800 r p.n.e. Będąc na miejscu wcale nie będziemy tym zdziwieni, ujrzymy bowiem rozległe jezioro z dość dużą wyspą oddaloną od najbliższych brzegów o około 150 m. Zapewniało to walory obronne jak i źródło wody. Miejsce to jest jednak najbardziej znane ze wczesnego średniowiecza, kiedy to stało się ono jednym z najważniejszych grodów państwa Polan. W południowej części wyspy wybudowano wtedy grodzisko z wysokimi, widocznymi do dzisiaj wałami wraz z pałacem dla władców oraz kościołem. Jedne z pierwszych, jeżeli nie pierwsze z tego typu budowli kamiennych na terenach Polski. Dzisiaj możemy wyłącznie podziwiać ich ruiny lub fundamenty.

Kres świetności grodu na Ostrowie Lednickim przyniósł najazd czeskiego księcia Brzetysława w 1038 roku, po którym nie odzyskało już ono świetności. Było ono jednak zamieszkałe do XIII-XIV wieku. Dzisiaj w miejscu tym znajduje się Muzeum Pierwszych Piastów, a na wyspę dopływa się promem linowym. Zdecydowanie warto odwiedzić te miejsce ze względu na to co się tutaj zachowało, historię oraz niewątpliwie interesujące położenie.

Prom na Ostrów Lednicki z wyspą w tle
Wały wczesnośredniowiecznego grodziska