środa, 27 stycznia 2021

EC2 w Łodzi

Świat wokół nas ulega ciągłym przemianom, coś znika, a na miejscu tego powstaje coś nowego. Elektrociepłownia nr 2 w Łodzi to właśnie takie miejsce. Możliwe, ze w momencie pisania tego wpisu powstają tam już nowe budynki. Mi też udało się zobaczyć wyłącznie resztki pamiętające czasy świetności tego zakładu.

Elektrociepłownia to jak nazwa sugeruje połączenie elektrowni z zakładem ciepłowniczym. W wyniku spalania paliwa (węgla, ropy, gazu itp.) otrzymuje się np parę wodną, która oprócz ogrzewania miasta może także służyć do napędzania turbin. Elektrociepłownie są zazwyczaj ulokowane wewnątrz miast, żeby nie tracić produkowanego ciepła podczas przesyłu na większe odległości. Wiąże się to z problemami, ponieważ te opalane węglem lub ropą wpływają na zanieczyszczenie powietrza w mieście.

Nie inaczej było z EC2, która powstała w II połowie lat 60-tych XX wieku i funkcjonowała do 2015 roku. W tym okresie podlegała oczywiście licznym rozbudowom i modernizacjom. Jej budowa była podyktowana potrzebami dużego miasta i rozwijającego się w nim przemysłu. W kulminacyjnym momencie mogła dostarczać 578 MW ciepła, a generatory pozwalały uzyskać moc na poziomie 87 MW. Kilka elementów złożyło się na decyzję o jej zamknięciu. Przede wszystkim zmniejszyło się zapotrzebowanie na ciepło, Łódź przestała się powiększać, zaczęto realizować termomodernizacje budynków, a przemysł nie wymagał już takiej ilości ciepła systemowego. Zbiegło się to także z tym, że jej niezbyt wysoka jak na dzisiejsze standardy sprawność nie pozwalała uzyskać taniego ciepła bądź energii elektrycznej. Do powyższych doszły także przyczyny klimatyczne/czystości powietrza i związane z nimi dodatkowe koszta.

Po wygaszeniu teren elektrociepłowni przeszedł w ręce dewelopera, który planował rozbiórkę wszystkich obiektów, jednak okazało się że najstarsze z nich podlegają już ochronie. Obecnie nie wiem jaki jest stan opisywanego obiektu, jednak mam nadzieję, że choć część zostanie w jakiejś formie zachowana.

Część z pozostałościami po kotłach

Widok spomiędzy kotłów

Hala gdzie w przeszłości znajdowały się turbiny


Komin chłodniczy

Podręczny zapas izolatorów na wysokie napięcie

Sterownia EC2 - magiczne miejsce, mimo słabego stanu zachowania

Kominy EC2

niedziela, 24 stycznia 2021

Cmentarz wojenny nr 314 w Bochni

W kilku poprzednich wpisach poruszałem już tematykę cmentarzy wojennych w Galicji, gdzie akcja przyjęła zorganizowany charakter i wiązała się z zaangażowaniem do prac architektów oraz artystów. Efekty ich pracy są bardzo interesującą mieszanką stylów i form widoczną na cmentarzach wojennych z jednoczesnym zachowaniem pewnych elementów wspólnych takich jak położenie, charakter mogił, ogrodzenie czy element centralny.

Jednym z ciekawych przykładów kwater zlokalizowanych na cmentarzach cywilnych jest bez wątpienia cmentarz wojenny nr 314 w Bochni. Pochowano na nim ponad 400 żołnierzy w przeważającej większości z armii austro-węgierkiej. Był to cmentarz przyszpitalny na którym chowano zmarłych w latach 1914-1918. Sam projekt jest dość interesujący. Sam cmentarz jest wykonany na planie prostokąta i znajduje się na zboczu wzniesienia. W jego górnej części znajduje się monumentalny, kamienny krzyż z płaskorzeźbą anioła z mieczem u podnóża. Poniżej znajdują się rzędy grobów pojedynczych i zbiorowych, ułożonych według siatki, ale bez zachowania pełnej symetrii. W lokowaniu mogił kierowano się oczywiście dystynkcjami. Najbliżej krzyża spoczywają oficerowie.Przejścia przez otaczający mur są możliwe w 3 miejscach reprezentacyjnymi schodami po obu stronach krzyża lub furtką u dołu cmentarza.





czwartek, 21 stycznia 2021

Drewniane kuriozum w Lidzbarku Warmińskim

Kto by pomyślał, że można nie zauważyć kościoła drewnianego? Taka historia przydarzyła się mi w Lidzbarku Warmińskim. Stało się tak, bo budynek ten nie wygląda na wykonany z drewna, a w dodatku został wybudowany w stylu neoromańskim z elementami klasycystycznymi

Kościół został wybudowany w latach 20-tych XIX wieku jako ewangelicki. Z zewnątrz wyraźnie widać elementy neoromańskie takie jak wieże z szeregami okien, czy kształt bryły (bazylika). Posiada on jednak elementy klasycystyczne m.in. okna oraz także innych stylów architektonicznych. Kształt i malowanie bardzo dobrze maskują jego budulec, przez co z większej odległości nie widać, ze jest to kościół drewniany. Przypomina to nieco rozwiązania kościołów ewangelickich z innych krajów, gdzie ograniczenia dla tego wyznania wymuszały wykorzystanie drewna, jednak samym  budującym zależało na wykonaniu budynku przypominającego murowany. W Prusach, na terenie których znajdował się w tamtym czasie Lidzbark Warmiński nie było takich ograniczeń, więc nie wiadomo co skłoniło do budowy świątyni drewnianej. Na pewno drewno było tańszym budulcem niż cegła lub kamień. Wnętrze, którego niestety nie miałem okazji zobaczyć tez jest podobno warte zobaczenia. Po II wojnie światowej mieści się w nim cerkiew prawosławna pw. śś. Piotra i Pawła.

wtorek, 19 stycznia 2021

Cmentarz jeniecki w Lidzbarku Warmińskim

Pisałem już o tym, że cmentarze z I wojny światowej to nie tylko cmentarze wojenne, ale także te będące pamiątkami po obozach jenieckich, które jednoznacznie świadczą o trudnych warunkach panujących w takich instytucjach. Jeden z nich w Łukowie pod Czerskiem miałem okazje odwiedzić wiele lat temu. Inny równie duży w Lidzbarku udało się odwiedzić w zeszłym roku.

Obóz w Lidzbarku istniał w latach 1914-1918, powstał po zwycięstwach w Prusach Wschodnich nad armią rosyjską. Przetrzymywano tu jeńców, podoficerów i szeregowych, rożnych narodowości, przede wszystkich z armii rosyjskiej, ale także Rumunów, Serbów, Włochów, Francuzów i Brytyjczyków. Nietypowym epizodem jest zakwaterowanie w nim robotników przymusowych z Belgii oraz niemieckich uchodźców z Wołynia. Warunki bytowania były w nim dość ciężkie, więźniów kwaterowano głównie w półziemiankach. Jednocześnie mogło w nim przebywać około 15 tysięcy jeńców. O tym jak było ciężko świadczy pozostały po nim cmentarz, na którym pochowano ponad 2700 osób różnej narodowości.

Sam cmentarz jest umiejscowiony na zboczu wzgórza porośniętego obecnie lasem. Jest to dość rozległe założenie z kilkoma elementami skupiającymi uwagę m.in. "centralnej" piramidzie zwieńczonej rzeźbą orła lub kwaterą brytyjską wyróżniającą się stylem spośród reszty pochówków.





niedziela, 17 stycznia 2021

Malownicze sanktuarium - Stoczek Klasztorny

Polska w XVII wieku była dość mocno doświadczona przez konflikty w tej części Europy, ale nie jest to zaskoczeniem przy mocarstwowych ambicjach. Jednym z przeciwników była Szwecja z którą toczyły się kolejne konflikty, początkowo o Kurlandię, by później po osadzeniu na tronie polskim Wazów także o sukcesję tronu szwedzkiego. Właśnie problemy ze Szwecją i zakończenie jednego z najazdów północnej Polski zachęciło do wybudowania w latach 1639-1641 kościoła w formie rotundy w Stoczku jako wotum dziękczynne przez biskupa warmińskiego Mikołaja Szyszkowskiego. Sprowadzono kopię obrazu z Bazyli Matki Boskiej Większej w Rzymie. Opiekę nad kościołem, który w późniejszych latach został rozbudowany m.in. o wieżę. prezbiterium, krużganki oraz zabudowania klasztorne, powierzono bernardynom z Barczewa. W międzyczasie samo sanktuarium także zyskiwało na popularności, co wiązało się m.in. z koronacją obrazu. W wyniku kasacji zakonu bernardynów w Prusach w 1810 r., w latach 1826-1841 teren ten nie pełnił funkcji sakralnych. Po 1841 roku z przerwą w latach 1945-1956 kościół wraz z klasztorem.należał do Kościoła.Sam klasztor jak i sanktuarium stały się słynne dzięki osadzeniu tutaj na rok między październikiem 1953 i październikiem 1954 kardynała Stefana Wyszyńskiego.



piątek, 15 stycznia 2021

Nietypowy kościół w Jonkowie

Przejeżdżając przez różne miejscowości podczas wyjazdu rowerowego można zobaczyć różne kurioza kościelne. Te najnowsze potrafią przybrać najróżniejsze formy i nie zamierzam oceniać tutaj ich wyglądu. Przywykliśmy jednak do tego że stare kościoły zazwyczaj reprezentują mniej lub bardziej jednolity styl bryły zewnętrznej. Historia Polski ułożyła się w taki sposób, że w XVII i XVIII wieku byliśmy bardzo bogatym państwem przez co duża część starych budowli sakralnych jest u nas dostosowana do stylu barokowego lub rokokowego. Dotyczy to wnętrza jak i często samej bryły. Późniejsze lata biedy i zaborów spowodowały ustalenie takiego stanu rzeczy. Wyjątek stanowią tutaj tereny pod panowaniem Pruskim gdzie bardzo popularny jest także neogotyk z XIX i początku XX wieku.

Ciekawe kuriozum stoi w miejscowości Jonkowo niedaleko Olsztyna. Widać na nim wyraźnie stary kościół gotycki, według wszelkich prawideł zorientowany prezbiterium (?) w kierunku wschodnim. Jednak dzisiaj prezbiterium jest skierowane w kierunku północnym a całość posiada także cechy renesansowe, barokowe (m.in. wieża) oraz neogotyckie. Ot taka ciekawostka historyczna.



środa, 13 stycznia 2021

Ruiny zamku w Szymbarku

Nazwa miejscowości Szymbark pochodzi od niemieckiego Schonberg, co oznacza ładne wzniesienie/górę. Tłumaczy to jego częste występowanie w wielu regionach Polski. W małopolskim znany jest Szymbark koło Gorlic ze wspaniała renesansową rezydencją obronną. Innym znanym Szymbarkiem jest ten na Kaszubach, którego główna atrakcja wzbudza skrajne emocje od zachwytu po zniesmaczenie. Prawda jest jednak taka, że pojawienie się tam ruin zamku nie byłoby wielkim zaskoczeniem. Tak się jednak nie stało, a ruiny zamku, który chciałbym wspomnieć w tym wpisie znajdują się natomiast w Szymbarku k. Iławy.

Umiejscowienie zamku nie jest przypadkowe, prawdopodobnie znajdował się tam wcześniej gród pruski, a sam teren jest z trzech stron otoczony terenami podmokłymi. Sam zamek powstał najprawdopodobniej w XIV wieku wybudowany przez proboszcza kapituły pomezańskiej. Pierwsze oblężenie przeżywał podczas wojny trzynastoletniej, kiedy to uległ poważnemu pożarowi, następnie w 1520 roku poddał się wojskom Stanisława Kostki. Po sekularyzacji Prus należał do Albrechta Hohenzollerna. Kolejni zarządcy wykonali przebudowę w stylu renesansowym. Ważnym momentem w dziejach budowli było jej kupienie przez ród von Finckenstein i kolejne przebudowy w stylu barokowym oraz ostatecznie regotyzacja w okresie romantyzmu. Działania wojenne szczęśliwie ominęły zamek jednak nie uchroniło go od ograbienia i spalenia przez wojska sowieckie.

Nie da się ukryć, że zamek miał sporego pecha, bo jest to budowla z niemałym potencjałem. Miejmy nadzieję, że będzie przynajmniej zachowana w postaci utrzymywanej ruiny. Niestety wejście na teren zamku nie było dla nas możliwe.




poniedziałek, 11 stycznia 2021

Park Narodowy Bory Tucholskie

 Park Narodowy Bory Tucholskie jest jednym z młodszych w naszym kraju, powstał w 1996 roku. Jego podstawowym celem jest ochrona specyficznego typu krajobrazu sandrowo-pojeziernego, czyli w normalnych słowach suchych borów z występującymi na ich terenie bagnami i jeziorami. A jest tych jezior na terenie Parku całkiem sporo i są one warte ochrony. Równina sandrowa, na której znajdują się Bory Tucholskie charakteryzuje się piaszczystym podłożem, które zawdzięczamy lądolodowi zlodowacenia północnopolskiego. Jest ono przyczyną powstania terenów suchych i mało żyznych. Spowodowało to także powstanie specyficznych bagien i jezior, silnie zubożonych i często o odczynie kwaśnym.

Jednym z tego typu jezior jest jezioro lobellowe, które swoją nazwę zawdzięcza specyficznej roślinie lobelli jeziornej, która jest reliktem i w północnej części Polski posiada południową granicę występowania. Jeziora, w których występuje, są także siedliskiem wielu rzadkich roślin oraz bezkręgowców. W związku z tym podlega ścisłej ochronie. Tego typu jeziora są szczególnie wrażliwe na wpływ okolicznych terenów. Raz utracony tego typu ekosystem nie jest już możliwy do odtworzenia. Nie da się tak po prostu wyjałowić jeziora i okolicznego terenu.

Zagłębienia terenu występujące w borach sosnowych sprzyjały także powstawaniu kwaśnych bagien, które także są jedną ze specjalności Parku. Zdecydowanie wartymi odwiedzenia są dostępne kładki, na których można także przyswoić trochę wiedzy. Obowiązkowym miejscem jest Pętla Lipnickiego z kładką prowadzącą po torfowisku. Nie tak daleko pierwszej jest także ścieżka edukacyjna z kładkami przy jeziorku Kacze Oko. Dużą popularnością cieszy się natomiast pomost/kładka na jeziorze lobellowym Wilkie Gacno, gdzie można zobaczyć na własne oczy chronione tutaj lobellę jeziorną, poryblin jeziorny, rosiczkę okragłolistną i zapewne wiele innych interesujących roślin.

Nad jez. Jeleń

Na Pętli Lipnickiego

Jezioro Kacze Oko

Kładka na jez. Wielkie Gacno

sobota, 9 stycznia 2021

34. Bateria Artylerii Stałej na Rozewiu

 O Bateriach Artylerii Stałej pisałem już w niejednym wpisie. 34. Bateria Artylerii Stałej została utworzona w 1953 roku i była uzbrojona w 4 armaty kalibru 130 mm. Jej celem było utworzenie pozycji artyleryjsko-minowej na północ od Władysławowa oraz ochronę podejścia do portu. Standardowo wyposażono ją w obiekty typowe dla tego typu baterii czyli m.in. Główny Punkt Kierowania Ogniem (GPKO), Zapasowy Punkt Kierowania Ogniem (ZPKO), centralę artyleryjską, elektrownię, schrony dla załogi oraz amunicji. W późniejszym czasie została ona także wyposażona w stacje radiolokacyjną umieszczoną w pobliżu GPKO. Jednostka została rozformowana w 1973 roku, jednak do końca XX wieku znajdowała się w całości na terenie wojskowym. W późniejszym czasie stopniowe dostępne stawały się stanowisko ogniowe nr 2 i następnie nr 3 oraz 4 wraz z ZPKO i magazynem amunicji.

Charakterystyczne dla tej baterii jest umieszczenie schronów pod powierzchnią gruntu co było możliwe dzięki ulokowaniu jej na wysokim klifie rozewskim. Ciekawostką jest to, że stanowisko ogniowe nr 4 jest w dużej części odkopane, może dzięki temu zachowały się na nim resztki armaty 130 mm. Z powodu zachowanej i dostępnej kopuły dalmierza Zapasowego Punktu Kierowania Ogniem miejsce jest zdecydowanie warte odwiedzenia.

Wnętrze stanowiska ogniowego

Stanowisko ogniowe nr 4

Odsłonięte stanowisko ogniowe nr 4

Pod kopułą dalmierza Zapasowego Punktu Kierowania Ogniem (ZPKO)

Kopuła dalmierza ZPKO

czwartek, 7 stycznia 2021

Maszt w morzu

 Polskie wybrzeże posiada wiele ciekawostek. Jedne znajdują się na brzegu, a inne są schowane gdzieś pod lustrem wody. Przykładem czegoś pomiędzy jest wrak statku West Star, który znajduje się w większości pod wodą, ale z plaży widać wystający z morza tajemniczy maszt.

Sam statek powstał w 1965 roku i przy długości 62 i szerokości 10 metrów charakteryzował się wypornością około 900 BRT. Załogę stanowiło 7 osób. Pod koniec października 1971 roku wyruszył on w rejs z ładunkiem drewna z Gdańska do Anglii. Podczas sztormu statek zaczął nabierać przechyłu i awarii uległ silnik. Spowodowało to konieczność zorganizowania akcji ratunkowej, która pozwoliła uratować wszystkich członków załogi, jednak mimo prób musiano spisać statek na straty. W ten sposób morze wyrzuciło go na wysokości Ulini i do dzisiaj stanowi jedna z bałtyckich ciekawostek.


wtorek, 5 stycznia 2021

68. Dywizjon Rakietowy w Łebie

Łeba to miejscowość kojarzona z tłumami turystów w sezonie i pustkami poza nim. Jakże urozmaicona musiała być służba żołnierzy w znajdującym się tutaj 68. Dywizjonie Rakietowym, który istniał tutaj w latach 1974-1999.

Rozwój broni rakietowej został zapoczątkowany w II wojnie światowej jednak jej ogólnoświatowy rozrost przypada na okres po wojnie i w zasadzie trwa do dzisiaj. Jednym z ważniejszych zastosowań dla rakiet była obrona przeciwlotnicza. W Polsce z racji przynależności do bloku wschodniego tego typu broń była zazwyczaj sprowadzana z ZSRR, a początek jej wykorzystania sięga końca lat 50-tych XX wieku kiedy to rozpoczęto szkolenia żołnierzy w ZSRR.

W 1959 roku dyrektywą Ministerstwa Obrony Narodowej zostały utworzone wojska rakietowe. Pierwszymi zestawami rakietowymi były SA-75 Dźwina. Warto tutaj wspomnieć czym były same zestawy. Otóż składały się one z kompletnej jednostki, czyli samych wyrzutni, radarów ostrzegania, stanowisk dowódczych i naprowadzania rakiet itd. Ich zasięg wynosił do 29 km w poziomie i do 22 km w pionie. W pierwszej kolejności zapewniono obronę przeciwlotniczą głównym ośrodkom kraju, czyli Warszawie, Śląskowi, Trójmiastu oraz Poznaniowi. W każdym z tych regionów rozlokowano po kilka dywizjonów SA-75 Dźwina.

W 1964 roku postanowiono uzupełnić system Obrony Powietrznej Kraju o dodatkowe jednostki rakietowe, który uzbrojono w nowocześniejsze zestawy S-75M Wołchow, które charakteryzowały się rakietami o większym zasięgu oraz ulepszonymi elementami elektronicznymi w tym m.in. radarami i systemem kierowania rakietami. Nowe jednostki rozmieszczono wokół Szczecina oraz wzdłuż polskiego wybrzeża, aby strefowo bronić dostępu do terytorium Układu Warszawskiego od strony Morza Bałtyckiego.

Kolejnym uzupełnieniem systemu obrony przeciwlotniczej było wypełnienie braków S-75M Wołchow w latach 70-tych w postaci zestawów zwalczania celów na niskich i średnich wysokościach. Założenia te po późniejszych latach spełniał system S-125 Newa, również produkcji radzieckiej. Taki też sprzęt, z późniejszymi modyfikacjami, stacjonował w Łebie. S-125 Newa był rozmieszczony na podwoziach kołowych/gąsienicowych co zapewniało mu dużą mobilność. W Polsce zestawy tego typu stacjonowały w specjalnych jednostkach, które powstawały według zbliżonych założeń. W latach 80-tych XX wieku przezbrojono dywizjony rakietowe wyposażone w S-75M Wołchow na S-125 Newa. W późniejszych latach przechodził on wielokrotne modernizacje (m.in. wymiana z elektroniki lampowej na półprzewodnikową) i do dzisiaj jest wykorzystywany przez Wojsko Polskie.

Sam 68. Dywizjon Rakietowy w Łebie został rozformowany w 1999 r. a w ostatnich latach na jego terenie powstają nowe inwestycje turystyczne, więc kto wie jak długo będzie nam dane go jeszcze oglądać w tej formie.

Budynek techniczny - niedługo prawdopodobnie zniknie na rzecz nowych zabudowań

Stanowisko dowodzenia, na stropie którego rozlokowane była aparatura naprowadzająca rakietu


niedziela, 3 stycznia 2021

Wzdłuż południowego brzegu Jeziora Łebsko

 Większość amatorów turystyki rowerowej słyszała już pewnie o szlakach wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku, aktualnie przygotowywany jest szlak Eurovelo 13. Miejscami są one poprowadzone dość spektakularnie, nie wypominając o różnorodności nawierzchni, nie są one jednak w stanie być poprowadzone blisko brzegu morza, ponieważ na ich przeszkodzie stoją rzeki, tereny wojskowe oraz kilka jezior nadbrzeżnych. Jednym z nich w zasadzie największym tego typu w Polsce jest Jezioro Łebsko, które powstało w wyniku podniesienia się poziomu morza i zalania terenów w pobliżu wybrzeża. Jedyną możliwością minięcia go od północy jest przejście plażą, z tego tez powodu szlaki rowerowe mijają jezioro od południa zahaczając o bardzo interesujące tereny bagienne i torfowiskowe.

Jadąc od Główczyc do Łeby w pierwszej kolejności natrafimy na rezerwat przyrody Bagna Izbickie. Jednym z cenniejszych jego elementów jest torfowisko wysokie (zasilane wodami opadowymi) porośnięte wrzoścami atlantyckimi - nieczęsty widok w naszym regionie. Torfowisko jest niestety mocno doświadczone przez zmiany klimatyczne i zmniejszające się opady deszczu - sprawy nie ułatwiają dawne próby jego ususzenia. Całe szczęście duża część rezerwatu obejmująca interesujące bagna jest niedostępna dla turystów, niemniej warto byłoby zobaczyć kwitnące wrzośce na przełomie sierpnia i września, my byliśmy tam niestety w czerwcu.

Torfowisko wysokie w rezerwacie Bagna Izbickie

Kanał portowy w Izbicy

Widok na wydmy ruchome przez Jezioro Łebsko

Kolejną ciekawostką na szlaku było ogromne torfowisko w Krakulicach, które do dzisiaj jest wykorzystywane jako kopalnia torfu. Północną jego część postanowiły zrekultywować władze Słowińskiego Parku Narodowego  Szybki powrót natury można obserwować z pomostu dostępnego od północy. Jest to malownicze miejsce, ważne siedlisko ptaków i ekosystem dla wielu rzadkich roślin torfowiskowych i bagiennych.

Dane wyrobisko kopalni torfu poddane rekultywacji


piątek, 1 stycznia 2021

Cmentarz jeniecki w Niebędzinie

I wojna światowa pozostawiła wiele śladów na terenie Europy. Miała ona wpływ przede wszystkim na teren działań wojennych, ale także pośrednio na pozostałe terytoria państw biorących udział w konflikcie. Jednym z tych aspektów, które są widoczne do dzisiaj są pozostałości po obozach jenieckich, z których najlepiej zachowane są zazwyczaj cmentarze. Jednym z takich miejsc było Niebedzino k. Lęborka, gdzie przetrzymywani jeńcy wykonywali cięższe prace m.in. przy kopaniu i utrzymywaniu rowów melioracyjnych. Nie znalazłem zbyt wielu szczegółów nt. tego obozu, ale wiadomo że byli tam przetrzymywani jeńcy rosyjscy. Sam cmentarz nie jest wcale imponujący, ale po prostu jest i ostrzega kolejne pokolenia przed konsekwencjami wojny.